Inspekcja Pracy skontrolowała pracę Ratowników Medycznych i lekarzy SOR

Na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych pracują przemęczeni pracownicy, bo brakuje specjalistów. Winna jest też błędna organizacja opieki medycznej.

Pracownicy szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR) pracują tak długo, że im samym przydałaby się pomoc medyczna. Tak wynika z kontroli PIP przeprowadzonych w ubiegłym roku. Zebrane dane są alarmujące – osobami wymagającymi natychmiastowej interwencji lekarskiej zajmują się pielęgniarki i ratownicy wykonujący obowiązki nieraz po 24 godziny na dobę. Z kolei lekarze pracują i dyżurują na oddziałach ratunkowych nawet przez kilkadziesiąt godzin z rzędu. Budzi to wątpliwości co do bezpieczeństwa nie tylko pacjentów, ale także samych specjalistów. Ujawniono przypadki, gdy pracownicy SOR-ów wykonywali obowiązki nawet przez trzy doby z rzędu.
Z danych inspekcji wynika, że aż połowa oddziałów ratunkowych nie udziela pracownikom należnego dobowego odpoczynku (11 godz.). Co trzeci SOR zleca pracę powyżej dobowej (8 godz.) i tygodniowej (48 godz. z nadgodzinami) normy. Rekordzista przepracował 365 nadgodzin (przy 150-godzinnym kodeksowym limicie). W praktyce czas pracy danej osoby może być jeszcze dłuższy, bo inspekcja sprawdza zatrudnienie personelu medycznego tylko w konkretnej placówce. A tacy pracownicy (zwłaszcza lekarze) często są zatrudnieni w wielu jednostkach, zwykle na kontraktach o świadczenie usług. W rezultacie lekarze łącznie na wszystkich umowach pracują nawet ponad 400 godzin w miesiącu – przyjmuje pacjentów, diagnozuje, wypisuje leki oraz wykonuje zabiegi medyczne.

Dla szpitali taka praktyka to czasem przymus, bo na rynku brakuje wykwalifikowanych kadr. Praca przez wiele godzin z rzędu, na podstawie różnych kontraktów i bez zapewnienia odpowiedniego odpoczynku to norma na szpitalnych oddziałach ratunkowych (SOR). Aby sytuacja się zmieniła, potrzebne są systemowe zmiany – modyfikacja zasad nadzoru nad czasem pracy lekarzy, a także dostępności świadczeń, zwłaszcza w sytuacji gdy nie można skorzystać z podstawowej opieki zdrowotnej.

Trudne warunki pracy na SOR-ach wynikają z wielu przyczyn. Lekarzy w Polsce jest zbyt mało. Jednocześnie pracując w jednym miejscu, nie osiągają zbyt wysokich dochodów. Aby zarobić więcej, zatrudniają się w innych placówkach, co skutkuje przekraczaniem norm czasu pracy.

Podobny problem dotyczy ratowników medycznych. Osoby rozpoczynające pracę w tym zawodzie zgadzają się na zawieranie kontraktów z niskimi stawkami wynagrodzenia. A to oznacza, że trzeba przepracować wiele godzin, aby zarobić.

Istotne znaczenie ma także specyfika pracy na SOR-ze. Szpitale mają problem ze znalezieniem specjalistów, którzy podejmą się wykonywania obowiązków na takich oddziałach. Dyżury na SOR-ze są intensywne, bo w praktyce może się zdarzyć, że przez cały ich czas zgłaszają się nowi pacjenci. Pracownicy nie mają wtedy nawet chwili na odpoczynek.

Chorzy zgłaszają się bowiem na oddziały ratunkowe najczęściej wtedy, kiedy nie są już dostępne świadczenia w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ). Czyli w zwykłe dni po godzinie 18 oraz w soboty, niedziele i święta. W rezultacie tych świadczeń, których nie jest w stanie zrealizować POZ, udzielają SOR-y. To rozwiązanie wygodne dla samych pacjentów, bo na oddziale ratunkowym od razu przeprowadzane są kierunkowe badania i szybciej stawiana jest diagnoza.

Aby warunki pracy personelu ratującego życie się poprawiły, konieczne są zmiany systemowe. Jedna z nich na pewno wejdzie w życie. Od 2016 r. zmienią się zasady oskładkowania umów-zleceń. Ich zawieranie nie będzie przynosić już pracodawcom tak dużych korzyści, więc może nie będą one już tak często stosowane, w tym również w ochronie zdrowia.

Zdaniem ekspertów zmiany powinny mieć jednak szerszy charakter. Chodzi przede wszystkim o lepsze egzekwowanie obecnych norm czasu pracy. PIP sprawdza obecnie tylko zatrudnienie lekarza w jednej jednostce. Nie bierze pod uwagę tego, że pracuje on także w innych placówkach. Czas skończyć z tą fikcją. Aby rzeczywisty czas pracy lekarzy mógł być rzetelnie sprawdzany, należałoby kontrolować zatrudnienie jednej osoby na podstawie wszystkich jej umów, również cywilnoprawnych.

Nie jest to zadanie niewykonalne. Sama inspekcja pracy nie ma wiedzy o tym, w jak wielu podmiotach jest zatrudniony dany medyk. Ale takie dane może generować Narodowy Fundusz Zdrowia, który finansuje świadczenia udzielane przez lekarzy. Jeśli taka zmiana nie nastąpi, jako pacjenci będziemy musieli liczyć się z tym, że np. na SOR-ze będzie nas przyjmował przemęczony lekarz. To zagrożenie dla zdrowia i życia nie tylko pacjentów, lecz także samych medyków.

Źródło:
GazetaPrawna.pl

Komentarz:
Od dawna na kursach pierwszej pomocy przedmedycznej mówimy o niebezpieczeństwie jakie stwarzają dla zdrowia i życia pacjentów przemęczeni pracą ratownicy medyczni, lekarze oraz inny specjalistyczny personel medyczny pracujący ponad miarę i zdrowy rozsądek w państwowych placówkach służby zdrowia. W końcu ktoś to publicznie potwierdził. Dzieje się tak oczywiście za przyzwoleniem Narodowego Funduszu Zdrowia oraz Państwowej Inspekcji Pracy w instytucjach publicznych – owszem kontrolują one co tam się dzieje ale nic z tym nie robią. Dziwny jest ten świat…